4/20/2017

projekt "ŁAZIENKA" (cz. 2) - Sczeźnij, głębio oceanu! - wpis z łazienkowej Księgi Umarłych

Na początku budowlaniec stworzył podłogę, ściany i sufity. A łazienka była niekształtna i wytapetowana.
I wtedy przybyli pierwsi właściciele, i rzekli: Niech staną się kafelki! I stały się one, pokryły ściany wszystkie i całą podłogę. I ciemność była, jak w głębinach oceanu. I rzekli pierwsi właściciele: Niech stanie się obudowa ze styropianu oraz cztery punktowe słońca! I stały się one, rozproszyły światło, a cień omiótł poszczególne kąty. I ciemność była, jak w głębinach oceanu, a duch esteta unosił się poniżej sufitu i rozemocjonowany recytował coś po łacinie.
I przybyli nowi właściciele. I rzekła Pani: Niech stanie się światłość. I stała się światłość. I widzieli oni, że światłość była dobra.

Gdyby pokusić się o stworzenie Księgi Rodzaju Łazienkowego - taką swoistą Księgę Umarłych Starych Pomieszczeń, w której notowałoby się postępy prac remontowych, opisywałoby się przeprowadzaną metamorfozę, historia naszego domowego SPA w telegraficznym skrócie prezentowałaby się jak w powyższej parafrazie tekstu biblijnego.

W pierwszej części projektu "ŁAZIENKA" opowiadałam o wrażeniu, jakie wywarły na mnie ciemne, turkusowe kafelki położone przez poprzednich właścicieli na całej powierzchni ścian: skojarzenie z grobowcem, dopiero po chwili (co było wyraźną i upartą próbą nadania im najmniejszego chociaż sensu) z głębią oceanu. Dlaczego nie chcieliśmy robić remontu łazienki? Koszty. To pomieszczenie jako jedyne miało wymienioną instalację elektryczną - reszta mieszkania posiadała starą. Remontowaliśmy więc w mieszkaniu wszystko (poza zmianą podłóg i okien - teraz trochę tego żałuję) - łazienka jako kolejny punkt przygniotłaby nas finansowo.
Opowiedzieć - opowiedziałam. Ale nie pokazałam, jak to nasze "dno oceanu" wygląda(ło). Otóż, ekhm, ta-dam!*:

(* Nie należy regulować odbiorników - to z łazienką coś nie gra, nie z Twoim monitorem!)

 
PS. Tak, tak, rozgwiazda wsunięta zawadiacko za uchwyt szafki miała powiększyć złudzenie przebywania w morskiej toni... Cóż. Nie bardzo wyszło. Sorry, Winnetou.
Tak, wiem:
Po sześciu latach mój wewnętrzny esteta wreszcie się zbuntował, wstał (rozrywając koszulę i przewracając krzesło) i rzucił pełne pasji: "Veto!" Zapowiedź wymiany pionów kanalizacyjnych przez spółdzielnię tylko przyspieszyła metamorfozę łazienki, była przysłowiowym gwoździem do trumny starej wersji tego pomieszczenia - znienawidzonej głębi oceanu, gdzie nie uświadczysz barwnych raf koralowych, złocistego piasku czy błazenków plamistych szukających potomstwa, za to w najmniej oczekiwanym momencie natkniesz się na Anglerfisha, Hatchetfisha (niemal rybną wersję zombie), w najlepszym razie Blobfisha (rybnego bossa mafii nienawidzącego solarium)*.

(* Jeśli czytasz ten post wieczorem, nie polecam sprawdzać w albumie wujaszka Google wspomnianych gatunków.)

Po tym jak przyszła do nas ekipa wymieniać rury, nastał pogrom. I choć łazienka broniła się wszelkimi znanymi jej metodami (zrzucała nam na głowy styropianową konstrukcję, metalowe belki i gwoździe, brudziła farbą, dusiła pyłem, rozcinała skórę kantem uszkodzonej umywalki), nadszedł jej kres. Biada ci, o grobowa łazienko, poroniony pomyśle chorej wyobraźni!

Poniżej załączam plan egzekucji łazienki 2.0 (1.0 to opcja "deweloperska", tapetowana, przypadająca na malownicze lata 60-te i 70-te ubiegłego wieku):

1. Demontaż obudowy styropianowej, która niczym popcorn sypie się, kruszy, trzeszczy i nie spełnia swojego podstawowego zadania (obudowa szpeci zamiast Wyglądać, a popcorn do filmu kończy się na reklamach).
2. Pokrycie płytek grubą warstwą ziem... tfu! farby. Białej. Tym samym pozbycie się idei pływania w głębi oceanu, metaforycznej podróży w głąb siebie, kiedy to w egipskich ciemnościach człowiek może pokusić się o rachunek sumienia tudzież podróż transcendentalną.
3. Wymiana srebrnych, plastikowych uchwytów do szafek (przypominających połyskujące śledzie penetrujących wodne tonie).
4. Wyłożenie podłogi wykładziną PCV.

+ kilka zmian kosmetycznych, niezaznaczonych w ogólnym planie uśmiercania

Cennik usług pogrzebowych pojawi się w kolejnym wpisie z cyklu, przy okazji wspomnień dotyczących zmarłej oraz szczegółowego opisu ceremonii pogrzebowych (czyt. wcielania metamorfozy łazienki w życie).

Jakiś czas temu wdrożyłam zmiany w życie. Dostałam nawet maryjne błogosławieństwo - jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!



do tej pory w projekcie "ŁAZIENKA":

18 komentarzy:

  1. Niecierpliwie czekam na opis ceremonii pogrzebowych :-) Jestem bardzo ciekawa przemiany ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo! Jedna (może 1,5) ściany już się wyłania :D Ale na efekt końcowy muszę jeszcze chwilę poczekać - pozostałe ściany czekają na swoje warstwy (niestety - konieczne będą ze 4 albo nawet 5 :(), potem już tylko przyjemności, czyli dodatki ;)

      Ściskam ciepło!

      Usuń
  2. Ja swoją koszmarną łazienkę tez pożegnałam, bez mrugnięcia nawet okiem.
    A było co robić naprawdę: http://wymarzonemieszkanie.blogspot.com/2016/11/odswiezenie.html
    Od tamtej pory jestem szczęśliwszym człowiekiem;)
    Pozdrawiam i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ cudnie wyszło! Fantastyczna zmiana! A kaloryfer jak kapitalnie teraz wygląda! :D Świetny pomysł z tym niebieskim kolorem na ścianie. Wygląda pięknie!

      Usuń
    2. Uparłam się wtedy na ten niebieski i okazało się to strzałem w dziesiątkę :-)

      Usuń
    3. Upór takiego rodzaju jest najlepszy! :D

      Usuń
  3. Hahha stworzenie świata łazienkowego najlepsze! Powodzenia w akcji ratunkowej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najważniejsze to zachować dobry humor przy takich rewolucjach :) Czekam na kolejny wpis o remoncie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda ;) Jak coś nie wyjdzie... trzeba wiedzieć, jak wyjść z tego samemu obronną ręką, eee... głową? By się nie podłamać ;)

      Cieszę się bardzo :) Jako że ściana już w większości przemalowana, coś czuję, że kolejny wpis już niebawem! ;)

      Do zobaczenia!

      Usuń
  5. Dobra, dobra, może łazienka pamięta jeszcze wizualnie czasy naszego dzieciństwa, kiedy krzykiem mody było obłożenie jej ciemną glazurą, ale mega plus za ten porządek! Łazienka błyszczy i to dodaje jej uroku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dziękuję ;D Za to nadmiar przedmiotów spędza mi nieco sen z powiek... Kombinuję, jak w "nowszej" wersji upchnąć je gdzieś, by wizualnie było jeszcze bardziej sympatycznie...

      Dzięki i pozdrawiam ciepło! :)

      Usuń
  6. Przerabiam nóżkami i czekam co z tego wszystkiego wyniknie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo! Zwłaszcza, że powoli kończę - dzisiaj chyba ostatnia warstwa farby i w kolejnych dniach można dekorować! Aaaajjj, normalnie drobię stopami w miejscu! :D

      Usuń
  7. Ciemnica, że ho ho...aż się prosi o biel :) W majówkę też mnie czeka metamorfoza łazienki i już nie mogę się doczekać zarówno Twojego i mojego efektu końcowego. Jak obserwuję - zmiany są spektakularne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam razem z Tobą! :D
      U mnie już ściany pomalowane - biel wyjątkowo rozjaśniła to pomieszczenie. W nocy szłam do łazienki i włączenie światła mnie oślepiło ;D a zwykle nie było tego efektu xD

      Usuń
  8. Mnie moja własna, prywatna łazienka drażni już od dłuższego czasu. Dlatego też chciałabym w niej coś zmienić i przede wszystkim postawić na drewno. Jak sądzicie, będzie to dobry pomysł, czy jednak pozostać przy klasycznej ceramice na podłodze i ścianach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że to całkiem fajny pomysł :) Zwłaszcza że obecnie jest dużo możliwości i rozwiązań - kiedyś technicznie było trudno zabezpieczyć drewno przed wilgocią czy wodą bezpośrednio, a dziś? To najczęściej kwestia zasobności portfela, bo dostępności już raczej nie ;)

      PS. Zawsze można połączyć ceramikę z drewnem ;) Albo jeszcze farbę, bo kafelki wcale już nie muszą być wszędzie ;)

      Usuń