meteoryt

2/28/2017

meteoryt

Kometa to jest samotna gwiazda, która straciła przytomność i lata we wszechświecie ciągnąć za sobą płonący ogień.
Tove Jansson, Kometa nad Doliną Muminków


Niebo podświetla się na dziwny odcień; ni to czerwony, ni fioletowy; ni wschód, ni zachód słońca... Wyglądasz za okno, ze zmarszczonymi brwiami, oczami wodzisz po firmamencie, szukając odpowiedzi. Wtem ją dostrzegasz... Świetlista kula z trenem podpalanych iskier, złocistym ogonem. Pędzi, przybliża się, puchnie... Przymykasz oczy, z małżowinami przysłoniętymi za pomocą dłoni nasłuchujesz lądowania.
Huku nie ma. Może lekki wstrząs... I grafitowy dym z wygasłej kosmicznej skały.

Witaj, cudzoziemcze.







SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3 oraz 4 Design Days (II edycja)

2/27/2017

SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3 oraz 4 Design Days (II edycja)

Po raz drugi odwiedziłam 4 Design Days - cztery dni designu w moim mieście - po raz kolejny potraktowane przeze mnie po macoszemu, przez skupienie się na targach niezależnych projektantów. (Wyartykułowałabym tu westchnienie, ale sprawdziłam - "och" dodane na koniec zdania wyglądałoby sztucznie, a nie o ironię mi tutaj chodzi...) Być może do przyszłorocznej edycji przygotuję się bardziej odpowiedzialnie, by wyciągnąć z imprezy jak najwięcej. Tymczasem przedstawiam swoją krótką relację, standardowo okraszoną kilkoma refleksjami czy spostrzeżeniami.

Pozwólcie, że miejscami pomieszam SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3 i 4 Design Days po to, by pokazać pewne... trendy? wspólnotę myślenia? szersze zjawisko? Wybierzcie odpowiadające Wam określenie.


NATURA

Wracamy do korzeni, miejscami dosłownie. Drewno jako materiał, rośliny jako ozdoby wnętrza... Już od jakiegoś czasu zaczynamy dostrzegać siłę drzemiącą w tym, co kiedyś było w każdym domu, z czego czerpaliśmy garściami. Po zachłyśnięciu się możliwościami, jakie dała produkcja masowa (i sztuczne materiały), doceniamy materiały szlachetne. Drewno wraca do łask - cieszy mnie, że coraz częściej podchodzi się do niego z szacunkiem i docenia, na przykład, drobne (czy nawet większe) niedoskonałości - rysy, słoje, ubytki... Bo każdy kawałek drewna jest inny, każdy ma w sobie zaklętą jakąś historię. Uwielbiam drewniane stoły (nawet nowe), których powierzchnia nie jest jednolita, a struktura oddziałuje na zmysł dotyku, od której nie można oderwać wzroku. Może to trochę jak z dżinsami z dziurami - ktoś może mi zarzucić, że po co kupować nowy produkt z ubytkiem, "niedopracowany"... Ale o ile przy spodniach przyznałabym mu rację, o tyle szacunek wobec materiału - wobec drewna - wymaga według mnie właśnie takiego podejścia - nie masowego, ale indywidualnego. Bo mankamenty można zakryć, "zaszpachlować", ale czy wtedy będzie to mebel wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju? Czy może kolejny udający jeden z wielu?

(O drewnie pisałam już TUTAJ, przy okazji Silesia Bazaar Dizajn vol.2 we wrześniu 2016 roku. Kilka z firm, które wówczas poznałam, pojawiło się na SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3.)


Przykład natury odradzającej się w naszych wnętrzach - zielona łazienka, ze ścianą z mchu (chrobotka reniferowego, o którym pisałam TUTAJ). Prawda, że zagranie zielenią doskonale zrobiło temu projektowi? Wanna i ściana komponują się razem idealnie - sztuczność z naturalnością stoją obok siebie i wydaje się, że są świetnymi kompanami - jakby takie zestawienie było od zawsze, a przynajmniej dość długo... Och, chętnie wzięłabym kąpiel w takim miejscu! (Kadr ze strefy wystawowej 4 Design Days.)

Wspaniała, przepiękna szafa wykonana przez Meble Tradycyjne, inspirowana francuskim rokoko.
 
Las w słoiku, czyli Jarden. Nie tak tajemniczy i dziki jak Forest Forever, ale podoba mi się sama idea szklanych mikroświatów. Jest w nich coś alchemicznego, magicznego... O taką zieleń łatwiej też zadbać - często nie trzeba... nic robić. Las - przy dobrych warunkach - żyje własnym życiem...

Jeśli mowa o roślinności we wnętrzach, nie mogę nie wytłuścić domowych ogrodów mossmoss. To rośliny otulone szklaną kopułą, która gwarantuje im swoisty mikroklimat, stałe warunki, a co za tym idzie dłuższą żywotność. Pomysł narodził się w momencie, kiedy właścicielka marki dostała drzewko bonsai - wymagające, najlepiej pryskane codziennie. Chcąc zaoszczędzić sobie pracy, a jednocześnie zadbać o Leona (uwielbiam personalizację roślin ;)), powstał pomysł... klosza. Dzięki temu zielonych towarzyszy można spryskiwać czy podlewać znacznie rzadziej (przy sukulentach nawet raz na kilka miesięcy), a roślina doskonale radzi sobie w swoim małym środowisku. Szczeliny w podstawie zachowują cyrkulację powietrza. Rośliny dostępne są w dwóch wersjach - na długiej, ozdobnej nodze oraz w wersji "biurowej" - bez nogi, z samą podstawką.


Leon (Tak, tak! To kilkuletni towarzysz właścicielki marki! Ten, od którego wszystko się zaczęło!)
Matylda, czyli drzewko mandarynkowe

Natura rozpanoszyła się w naszych wnętrzach, ale nie tylko do ozdoby czy w postaci mebli. Coraz większą popularnością cieszą się naturalne kosmetyki, np. mydła w tradycyjnych kostkach, jak gdyby wyciosanych z większych kawałków, z naturalnych składników (ja wybrałam delikatny nagietek):




INDYWIDUALIZM | PERSONALIZACJA

To kolejny policzek wymierzony w kierunku masowej produkcji. Wszelkie projekty hackujące produkty ikeowskie pokazały, jak wielka drzemie w nas potrzeba personalizacji, pokazania siebie, uczynienia z przedmiotu produkowanego taśmowo rzecz jedyną w swoim rodzaju, naszą.

Przykład? Marka Saffa. Gotowa biżuteria, wynik pracy projektanta, jego pomysłu na połączenie różnorakich elementów - produkt gotowy, ktoś powie. I będzie miał rację. Saffa jednak zmienia się, nie stoi w miejscu, a poszczególne produkty zyskują nowe oblicza przez dodanie nowych elementów, rozwiązań. I tak nowością na targach SILESIA BAZAAR Dizajn były okręgi, które można było - w zależności od humoru czy innych zmiennych - w różny sposób połączyć z produktem bazowym: kolczykiem. Albo zrezygnować z okręgu, albo umieścić go za uchem, przed uchem... Wybierać można również w kolorach, a jeśli posiada się większą ilość produktów marki - tworzyć dowolne kompozycje, mieszanki.
Jednak nawet w przypadku gotowej kolekcji można mówić o indywidualizmie, oryginalności. Przykładem jest kolekcja SU-MIN, stworzona we współpracy z Bogdanem Kosakiem, którego korale z masy porcelanowej są unikalne - każdy jest inny, nie ma dwóch takich samych. O procesie powstawania tych niezwykłych kul przeczytacie TUTAJ.




Cotton Ball Lights to możliwość wyboru spośród ogromnej liczy kolorów bawełnianych, świetlistych kul - każdy może skomponować własny zestaw, który będzie najlepiej komponował się z wnętrzem. A jeśli nie mamy sprecyzowanych oczekiwań, możemy wybierać spośród gotowych propozycji marki. Każdy znajdzie tu coś dla siebie!


Maskotki według projektu dzieci? - proszę bardzo! Pomysł jest na tyle chwytliwy, że również Ikea wprowadziła swoją serię zabawek wzorowanych na pracach najmłodszych.
Na SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3 znalazło się miejsce nawet na kącik projektowy:


Na stoisku marki Solemika można było tworzyć dowolne kompozycje z różnych dekorów firmy. Krokodyl, flaming, ryba... Zabawa trwała w najlepsze! Plus wniosek dla wszystkich projektujących swoje wnętrze: sami ustalacie reguły! ;)

FORMA

Rozsmakowujemy się w formie, ach, rozsmakowujemy! Fascynują nas wzory, faktury, kolory... Odeszliśmy już od minimalizmu totalnego. Pragniemy (uśmiecham się tutaj w kierunku poprzedniej kategorii - personalizacji) przedmiotów pasujących do nas, opowiadających jakąś historię, ubogacających nasze wnętrze i komponujących się z nim. Dotyczy to wszystkiego: od powracających do łask tapet (czyli ściana nie musi być już tylko biała), coraz odważniejszego stosowania przez nas kolorów, przez struktury na ścianach czy np. w ceramice. Od form małych, po duże. Od "obudowy", aspektów budowlanych, po wyposażenie, detale.


Presja Design - prześliczne, ręcznie robione dekory, płytki mozaikowe. Można tworzyć z nich przeróżne kompozycje. Zakochałam się w tych formach! Ktoś napisał na facebookowym profilu marki: "Biżuteria dla wnętrza" - to prawda!

To nie nowość, że mamy wybór spośród płytek różnego rodzaju. Jednak coraz śmielej podchodzimy do kwestii indywidualizacji swojego mieszkania czy domu - już nie musi być przede wszystkim tanio. Chcemy mieszkać po swojemu.

Można by pomyśleć, że w materii kubków, szklanek, trudno wymyślić coś nowego... A jednak. Mimo eksploatacji tematu, małe rzeczy czynią duży efekt, a detale czy drobne pomysły projektanta całkowicie potrafią odmienić przedmiot. Przykład? Lutumursi i piękne kubeczki do espresso. Przyznam, że nie widziałam piękniejszych pojemników na ten napój. Całkowicie oczarowały mnie kobaltowe! Na uwagę zasługuje również kubek muka (TUTAJ) czy ręcznie malowane talerze. 

Ilekroć widzę tę oryginalną, nietuzinkową paterę Pracowni Unikatu, zatrzymuję się, urzeczona. Pierwszy raz dojrzałam ją na Silesia Bazaar Dizajn vol.2 (moja relacja TUTAJ) - utkwiła mi mocno w pamięci.

Niezwykle prezentowały się także dekory z betonu architektonicznego od FaFa Studio, które również można było dowolnie komponować - można było podziwiać je w ramach przestrzeni wystawienniczej  4 Design Days. Nie zabrakło tam i cudnych form Oskara Zięty - w tym moich ukochanych luster "Tafla" (choć w wersji prostokątnej; moim ideałem są te imitujące kształt kropli wody). Lustrzane "Tafle" znajdziesz TUTAJ. Uwielbiam projekty, które w twardym materiale zaklinają lekkie formy; to taka gra z odbiorcą, zabawa skojarzeniowa okraszona efektem zaskoczenia.


CO JESZCZE?

4 Design Days
Głogowscy Architektura Pracownia Projektowa - projekt pokoju dziecięcego z zabudowanym łóżkiem ze sklejki oraz miejscami do przechowywania pod oknem - po prostu MISTRZOSTWO ŚWIATA. Jeśli tylko kiedyś Mały John będzie miał pokój pozwalający układem na zastosowanie takiego rozwiązania (teraz nie ma)... już zacieram ręce!

Zoji.pl, m.in. meble drukowane w 3D (warto zwrócić uwagę też na ich drewniane stoły - są zwyczajnie genialne) - produkcja tych miniaturowych cudeniek trwała kilka godzin. Gdybym nie miała ich w ręce, nie uwierzyłabym, że powstały z nadrukowywanych na siebie powierzchni poziom za poziomem!


Uwierzycie, że ta lampa to... okap? W dodatku oczyszczający powietrze? Wow, co?

Kolory, kolory, kolory!
SILESIA BAZAAR Dizajn vol. 3
Nie, to nie są muffinki cukiernicze, czyt. do zjedzenia (choć wyglądają najprawdziwiej na świecie!). To... peelingi do ciała i sole czy kule do kąpieli! Uwierzylibyście, że kosmetyki mogą wyglądać aż tak apetycznie? Znajdziecie je u SweetBath.



Te malutkie, ok. 17-centrymetrowe misie mnie urzekły. Na tyle, że z grafitowo-granatowym (z żółtym szalikiem) wróciłam do domu ;). Przekochane i dopracowane. Z oklapniętym (przypadkowo) uszkiem, co tylko dodaje uroku. Ich domem rodzinnym jest splotomaniaa. Ja już jednego adoptowałam, a Ty? ;)

Interesujące grafiki od akona Design. Ten portret mnie przygwoździł mnie, wpatrywałam się w niego przez dobrą chwilę, zahipnotyzowana. Stonowana kolorystyka, te linie, cieniowanie...

Śląsk

To impreza na Śląsku, nie mogło zabraknąć odwołań do regionu. Czy to dowcipne przeróbki dzieł malarskich Roobensa z Bytomia, czy obrazy Kornela Wilczka.


Imperium Sztuki (malarstwo by Kornel Wilczek): technika własna ARS METALLUM: malarstwo, metal, mearlin metalic

gadają, że Roobens był z Bytomia
 ...dodatkowo...

Zauroczyły mnie tapery od love your wall: w tym znana z papieru do pakowania grafika od Katarzyny Boguckiej Leśne Zwierzaki. Można wybierać materiał tapety, mamy więc wpływ na fakturę czy np. gładkość powierzchni. Świetna sprawa!

Milulu (o ich koszulkach z postaciami do ubierania pisałam TUTAJ) wzbogacili asortyment o... pegazy (które mogą odwiesić swoje skrzydła, jeśli akurat zechcą zostać w domu, co za problem) - fajnie, bo nie stoją w miejscu, ale wymyślają nowe produkty, postaci. To się ceni!

Nie/bo/design udowadnia, że filc wciąż ma się świetnie, a wykonane z niego przedmioty mogą mieć wielorakie zastosowanie (dla przykładu - płaska "poducha" na krzesło może być podkładką pod garnek, dywanem czy bieżnikiem (zestawiona z kilku elementów)... Pomysłów jest mnóstwo!


moja relacja z poprzedniej (2016) edycji 4 Design Days oraz SILESIA BAZAAR Dizajn: TUTAJ


zobacz również:

kasztanowe pancakes

2/17/2017

kasztanowe pancakes

Kiedy mróz o poranku rysuje na okiennych szybach wzorzyste esy-floresy, zimowe malowidła ludowe, lodowe wiązanki kwiatów, jedna z wiewiórek zajrzała do swojej spiżarni, wydobyła kilka kasztanów, zmieliła je na proszek wypolerowanym kamyczkiem i... upiekła pancakes - brązowiutkie jak gdyby zawierały kakao, ale nie - swoją barwę zawdzięczają kasztanowej mące. Jeszcze tylko kleks dżemu z czarnego bzu (tak pachnie lasem i latem!) i pyszne rozgrzewające śniadanie gotowe!



kasztanowe pancakes
Składniki:
 -  1,5-2 szklanki mąki kasztanowej
 - 1 szklanka mleka sojowego
 - 1 jajko 
 - 1 łyżka masła (roztopionego)
 - 3 łyżeczki cukru pudru
 - 1 łyżeczka proszku do pieczenia
 - 1 łyżeczka oleju kokosowego do smażenia
 - dżem Łowicz 100% z owoców Czarny Bez do podania

Wykonanie:
W jednej misce rozbełtać mleko z jajkiem. W drugiej połączyć składniki suche, przesiać do mieszanki mlecznej, dodać masło i wszystko dokładnie wymieszać. (Pod koniec nie przesiewałam już mąki, tylko ostatnią partię przesypałam bezpośrednio do miski z masą mleczno-jajeczną - nic wielkiego się nie wydarzyło, więc myślę, że w razie czego Ty również nie musi obawiać się podobnych zabiegów.)
Na patelni rozgrzać olej kokosowy - łyżeczka zupełnie wystarczy. Nakładać masę (powinna mieć lekko gęstą konsystencję), w miarę możliwości formować okrągłe placki. Poczekać, aż na powierzchni zaczną pojawiać się bąbelki-dziurki - wtedy można odwracać pancakes na drugą stronę. Smażyć do lekkiego zezłocenia/zbrązowienia. Następne partie smażyć bez oleju, korzystając z już natłuszczonej patelni.
Gotowe przełożyć na talerz, posmarować jak kanapkę dżemem Łowicz 100% z owoców (np. Czarny Bez) - doskonale przełamie specyficzny placków, uzupełni go owocową nutą. Można zajadać palcami, jak kanapkę, kasztanowe pancakes prawie w ogóle nie są tłuste.



 



Takie placki to dobry pomysł na smaczne, zdrowe, niespieszne śniadanie: robią się szybko i bezproblemowo (nie przywierają do patelni, rumienią się w mgnieniu oka), nie zawierają glutenu, więc są na topie ;), bez mleka krowiego, bo z sojowego (Lady Marion jest uczulona na mleko krowie, szukaliśmy więc zamienników, a ja sama przestałam je pić - od tego czasu moja cera znacznie się wygładziła), a smaży się je na oleju kokosowym, z którym nic się nie dzieje w wysokich temperaturach, a który ma świetne działanie na nasze ciało (można się nim nawet smarować jak balsamem). Jeśli dodatkowo użyjemy zdrowego dżemu, np. Łowicz 100% z owoców - u mnie padło na czarny bez, bardzo lekki, o wyważonym smaku - nasze śniadanie staje się świetną alternatywą dla tłustych omletów czy naleśników ociekających, dajmy na to, syropem cukrowym. Można na słodko i na ciepło bez zbędnych dodatków. Wiewiórka wie najlepiej! ;)





przepis bierze udział w akcjach: