Na figurki Funko natknęłam się po raz pierwszy w trakcie poszukiwania ładnych figurek Batmana, które dodatkowo pasowałyby (w pojęciu mamy) pięciolatkowi. Nie przekonywały mnie rozbudowani "Kenowie" - męskie lalki ze sylwetkami kulturystów, z twarzą wykrzywioną w grymasie, dodatkowo naszpikowane bronią. Nieco mniej "dojrzale" wyglądające plastikowe wyroby z Chin również. I wtedy, przekopując się przez zdjęcia różnych "potworków", trafiłam na nie: na Funko. Urocze, słodziutkie, można powiedzieć. Trochę w stylu japońskich "chibi": duża głowa, małe ciałko, wpisana weń słodycz właśnie. Podniecona swoim odkryciem, zamówiłam figurkę Mrocznego Rycerza na urodziny syna. Ale na Batmanie się nie skończyło.
Funko to całe serie figurek - najczęściej tematyczne, związane z danym serialem, filmem, grą itp. Można odnaleźć tu i postaci z "Gwiezdnych Wojen", i z "Władcy Pierścieni", i z "Sherlocka" (!), i z bajek Disney'a, ostatnio nawet "Czarodziejki z księżyca". A jest tego znacznie więcej! Możecie sprawdzić sami w
sklepie Pop! Vinyl - Unikalne Figurki Kolekcjonerskie - jest w czym wybierać! Mały John skusił się na
figurkę Mushashiego z "Westworld" - nie żeby pięciolatek wiedział, czym jest "Westworld"! - spodobał mu się ninja (w zasadzie samuraj, ale pasuje rysopisem do klockowych ludzików z Ninjago, więc mianowaliśmy go ninją), po prostu...
No dobrze, rzec może ktoś. Ale po jakie licho mi taka figurka, łapacz kurzu? Co można z nią robić? Jaki ma sens poza tym, że taka fajna, milutka?
Już wyjaśniam! Już pokazuję!
#1
figurka kolekcjonerska
Oczywistość. Gdyby "Funko" było tytułem książki, jej podtytuł brzmiałby: "Figurki kolekcjonerskie". Jest to zaznaczane niemal wszędzie, bo:
a) to są figurki kolekcjonerskie (niektóre mają nawet podstawkę, która dodaje im powagi!),
b) taki dopisek zastrzega dodatkową dbałość o przedmiot (wiecie, co by się potem nikt nie dziwił, że nagle coś odpadło albo inny nieszczęśliwy wypadek).
Poza tym trzeba przyznać, że to naprawdę ładne figurki - dobrze prezentują się na widoku, wręcz są stworzone do ustawienia w dobrze widocznym miejscu i... podziwiania. Stąd też mój pomysł, by włożyć naszego Musashiego... pod szklany klosz - jak na artefakt przystało.