Łódź Design Festival 2016

10/31/2016

Łódź Design Festival 2016

Od czego tu zacząć? - zapytałam samą siebie dwa tygodnie temu, zasiadając przed jaśniejącym ekranem komputera i zawieszając dłonie nad klawiaturą (na zmianę z zawieszeniem prawej nad myszką - gotową m.in. do selekcji zdjęć). Ogrom wrażeń i - jak się potem okazało - fotografii, nie rozjaśniał bynajmniej pola widzenia. Miałam wrażenie, że zeszłoroczna edycja dała mi więcej, ale:
 - po pierwsze: byłam wtedy na dwa dni, nie jeden i to w biegu;
 - po drugie: byłam wtedy bez córki, samotnie mogłam więc gospodarować swoim czasem i zarządzać nim pod dyktando designu w każdej formie;
 - po trzecie: byłam wtedy na meetblogin, co w samo sobie stanowi gwarant przeżyć i wydarzeń.
Tegoroczna edycja - co widzę po zdjęciach - nie była gorsza (ba! W końcu jubileuszowa, dziesiąta!). Tyle smaczków, pomysłowych rozwiązań, przedmiotów czy to praktycznych, czy pięknych, najczęściej jednak łączących obie te cechy! Nie ma co, dwa tygodnie temu wyglądałam mniej więcej tak:



Wobec tego... Od czego tu zacząć?
Najlepiej od początku - rzekło SuperEgo, poparte zmęczonym skinieniem głowy Ego. Czekali na ten post zdecydowanie za długo, zbywani moim "Przecież dopiero co wróciłam, chłopaki! Dajcie babie odpocząć!", przez "Dobra, dobra, obrabiam zdjęcia! Co? Tyle ich jest? Dobra, to robimy selekcję. Ojej, ale już późno! To obrabianie jutro!" - a że z jutra zrobiło się pojutrze, a niego popo...
Najlepiej od początku. - Nieomal poczułam jakiś wewnętrzny uśmiech połączony z głębokim wdechem i wydechem. Po kolei. 




***

Sobota piętnastego października w Łodzi była dniem chłodnym, niemal zimowym. Ostry, zimny (momentami lodowaty wiatr) smagał twarze, przeszukiwał płaszcze i sprawiał, że jedynie brak śniegu wybudzał człowieka z poczucia, że oto mamy iście grudniowy dzień. Podczas gdy mąż słał mi MMS-y ilustrujące Katowice skąpe w słońcu i ludzi przechadzających się w koszulkach z krótkim rękawkiem, ja (nieczuła na te formy małżeńskiego sadyzmu) chowałam się z córcią i tatą w budynkach Art Inkubatora.

Po pierwsze, kawiarnia.
Miałam fantazję, że przy ciepłej kawie, rozłożeni na kanapie czy w fotelach, spokojnie przejrzymy program i ustalimy - no właśnie! - od czego zacząć. Tak się jednak złożyło, że w miejscu zeszłorocznej kawiarni powstała... księgarnia. A tuż obok - stół obok stołu - miejsce twórczych eksperymentów. Nim więc wstrzyknęłam sobie doustnie dawkę kofeiny, obserwowałam jak powstają inicjały malowane ramieniem maszyny, jak zdalnie sterowany robot nanosi wzory na talerz, jak z kilkudziesięciu plastrów o różnych kształtach wyłania się wazon. To studenckie projekty - pomysły do wcielenia w życie, rozwiązujące pewne problemy czy to z projektowaniem, czy wdrażaniem do produkcji.





 


pantofelki Kopciuszka, 
czyli kruche piękno prosto z bajki

Gdyby ktoś kiedyś miał wyprodukować prawdziwe szklane pantofelki, powierzyłabym to zadanie hucie szkła Julia. Nie mogłam oderwać wzroku tych misternych, hipnotyzujących kieliszków, szklanek, mis, karafek czy wazonów!





iskrzące ciepło


Piecyki elektryczne w różnych formach zawojowały serca moje i taty. Żeberkowe albo bardziej oszczędne w formie, z materiałów nieoczywistych albo standardowych, ale w nieszablonowym ujęciu. Albo i szablonowym, ale z pazurem czy nutką wyobraźni. Dlaczego akurat elektryczne? Taki był temat tegorocznego konkursu Terma Design: Ciepło z prądu.



betonowe panele-heksagony - można było dowolnie układać je na ścianie (uprzednio montując stelaż, ale przełożenie go nie stanowi większego problemu), a materiał, z którego zostały wykonane, zapewnia długotrwałe ciepło; sprawdziliśmy je organoleptycznie - ciepłe, przyjemnie ciepłe, choć z tak chłodnego surowca


Genialny piecyk elektryczny! W czasach mojego dzieciństwa, kiedy mieszkaliśmy w kamienicy ogrzewanej piecem węglowym, pokój mój i siostry ogrzewany był piecem elektrycznym: olbrzymim, przypominającym gabarytami dość głęboką komodę (świetnie służył do podgrzewania herbaty w kubku ;)), ale... szpetnym. Kawał blachy, prostokątna bryła w odcieniu brązu i "beżyku". Kiedy patrzę na ten ze zdjęcia powyżej, oczy mi się iskrzą i uświadamiam sobie, jak ogromny krok uczyniliśmy jako homo esteticus. (Potem pomyślałam sobie, że gdyby dorobić projektowi główkę owieczki, byłby to idealny piecyk do pokoju dziecięcego!)


podłoga z natury


Jeśli miałabym kiedyś budować dom albo urządzać mieszkanie z myślą o kolejnych pokoleniach (moich dzieciach, wnukach, prawnukach zamieszkujących te cztery kąty), zdecydowanie, bez żadnych oporów postawiłabym na drewnianą podłogę. Bez dwóch zdań. Od dobrych kilkunastu tygodni jestem obrończynią parkietów w facebookowych grupach poświęconych urządzaniu wnętrz: zawsze odradzam montaż paneli, gdy na podłodze jest już parkiet albo gdy pomysł na tę powierzchnię płaską dopiero się rodzi. Drewno - tego szlachetnego materiału naprawdę nic nie zastąpi! Wiem, bo mam doświadczenia i z tym, i z tym. Naszych paneli szczerze nie znoszę - jedne z najtańszych, zamontowane przez poprzednich właścicieli, bieganie na bosaka to jednocześnie zawody z szybkości chłodnięcia stóp (kto po sprincie ma sople zamiast palców, wygrywa). Szwagierka z kolei posiada parkiet - w takim bloku jak nasz, w mieszkaniu z niemal identycznym układem. Chodzenie po jej podłodze? Kto nie doświadczył stąpania po drewnie, ten prawdopodobnie będzie bronił tych nieszczęsnych paneli - bo nie wie, co (s)tracił...
Konkurs Kreacje z natury (relacja marki Barlinek TUTAJ) tylko jeszcze bardziej dobitnie ukazał wielość możliwości i w zasadzie nieskończone piękno drewnianych podłóg. Wystawa pokonkursowa sprawiła, że razem z tatą przystanęliśmy przed podłogami postawionymi do pionu, oko w oko, twarzą w twarz. Śledziliśmy "linie papilarne" drewna, dotykaliśmy gładkiej faktury, uśmiechaliśmy się mimowolnie na widok dopieszczonych desek. Taka podłoga piękna będzie zawsze.






urządzanie domku dla lalek


 - Och, Marion! Że też jesteś jeszcze taka maleńka! - wyrwało się z mojej piersi, gdy stanęliśmy przy Little Interior Design by Ceramika Paradyż. Wyobraźcie sobie nowoczesne wnętrza zminiaturyzowane, sprowadzone do rozmiarów domków dla lalek. A dalej: płytki zamienione w magnesy, z pomocą których można udekorować podłogi, ściany... Raj nie tylko dla dziewczynek - rodzice (również ojcowie, niektórzy nawet samotnie!) również oddawali się pasji urządzania wnętrz!








lewitując w kosmosie


Projekt Mars 2030 przeniósł nas w czasie i przestrzeni, zabawa w scenarzystów filmów si-fi połączona z projektowaniem trochę bardziej serio. Wyobraźnia i pragmatyka. Dwie sprzeczności w zderzeniu z jednym tematem-wyzwaniem: stworzyć przestrzeń do życia dla astronautów - jednocześnie bezpieczną, ale i wygodną.






barwny folklor


Tuż obok marsjańskiej przygody i podbijania kosmosu, ze ścian patrzyły na nas kolorowe malunki, prezentowano spódnice łowickie (ciężkie jak diabli, ze sztywnego materiału, który zapewne wpływa na charakterystyczny kształt spódnicy w tańcu) i inspirowane nimi bączki, a także dywany wykorzystujące folklorystyczne wycinanki. Taki nasz Et[n]os.







niewidzialni bohaterowie


...po raz drugi, czyli przedmioty codziennego użytku, które ktoś kiedyś genialnie zaprojektował i które w niezmienionej formie (jako projekt, idea) pozostały do dziś. Czy to bieżnik opony (każde wgłębienie ma nie tylko tworzyć charakterystyczny, unikalny kształt pozwalający odróżniać marki od siebie, ale też - a może przede wszystkim! - wpływać na bezpieczeństwo jazdy), czy wymiary kartki A4 (Dlaczego akurat 210x297 mm? Okazuje się, że ten rozmiar pozwala na zachowanie proporcji przy zmianie skali - stąd też możliwe jest składanie kartek o różnych formatach i uzyskiwanie kolejnych A - od 0 do np. A10), czy ostry, "żarówiasty" pomarańczowy (Pantone 152 - jako kolor na pewno nie występujący w przyrodzie naturalnie, więc wyróżniający się na jej tle nieomal natychmiast - gwarant bezpieczeństwa), czy styropianowe ósemki (ich kształt sprawia, że - w odróżnieniu do styropianowych kulek - po umieszczeniu między nimi przedmiotu do wysyłki, one blokują się pod jego ciężarem - nie pozwalają przez to spaść mu na dno, trzymają bezpiecznie w pudełku, a przy tym ważą naprawdę tyle co nic).
Przedmiot i jego historia.
Kapitalne.
Nierzadko rzucaliśmy z tatą pod nosem: "Wow!"; jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak mądrze wymyślone przedmioty trzymamy w rękach albo korzystamy z nich na co dzień, czasem zupełnie bezrefleksyjnie!





***

Na koniec pozwolę sobie jeszcze na kadry ogólne - bo jak zwykle robię za dużo zdjęć ;):







Ombre... Ach, to ombre... ;)



Świetny patent - kielonek do wina z miejscem na korek - jest jednocześnie zamknięciem butelki i naczyniem, z którego można sączyć trunek!


Faktury, och, faktury! Chyba długo będziemy pod ich wrażeniem. 


Bezwzględnie najlepsza. Malwina Konopacka i jej Komplet Mięsny. Uwielbiam!


***


To była wyjątkowa edycja, nie tylko dlatego, że jubileuszowa. To pierwszy całodniowy wyjazd z moją jeszcze niespełnaroczną córką, pewne wyjście ze strefy komfortu, bo jesteś poza domem przez cały dzień, w dodatku niemal cały czas na nogach (i bez wózka!). Dałyśmy radę!
Nie mogę zapomnieć też o spotkaniu z koleżankami blogerkami (Choć przelotnym, to i tak przyjemnym!) - Kasiu, miło było Cię zobaczyć i wymienić spostrzeżenia, Lu - jak cudnie było wreszcie poznać Ciebie i Romkę!, Marysiu - wspaniale było Cię spotkać!... i... niespotkaniach: Kaśka - kiedyś Cię złapię, serio! :P, Monika - widziałam Cię na zdjęciach - piękna jak zawsze!, Paula - zacieram ręce na spotkanie z Tobą kiedyś, Ty pozytywna duszo, Ty!




***

Ręka w górę, kto będzie na ŁDF 2017!




suplement (czyli inne P.S.)



Może design nie zbawi świata, ale na pewno sprawia, że żyje się lepiej. A poprawienie warunków życiowych (czy z punktu widzenia praktycznego, czy estetycznego) wpływa na samopoczucie człowieka, jego stan emocjonalny. Czasem dobrze zaprojektowany przedmiot może skrócić czas wykonywania jakiejś czynności albo sprawić, że będzie ona przyjemnością. Design jest potrzebny! ;)

#fotowyzwaniejestrudo

10/19/2016

#fotowyzwaniejestrudo

Natalia zaproponowała na swoim blogu (TUTAJ) wyzwanie fotograficzne: 15 tematów, które należy ująć w kadrach. Tematów, dodajmy, miejscami średnio ze sobą powiązanych, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Miało je łączyć COŚ - uchwycone później jako szeroko pojęty styl (bo właśnie go mieliśmy ćwiczyć, biorąc udział w wyzwaniu). Czy to jakiś specyficzny sposób budowania kadru, czy konkretna forma edycji zdjęcia, czy może jakiś powtarzający się element.

Nie wiem, czy poniższe zdjęcia wpisują się w jakąś wspólną stylistykę, ale na pewno łączy je jedno: Dom. Rozumiany przede wszystkim jako miejsce zamieszkiwane przez ludzi - jako Ludzie. To jest właśnie mój spójnik, mój powtarzający się wątek, łącznik.

Oto nasza domowa tkanka (poszczególne numery odpowiadają numerom tematów/zadań):


1. moje miejsce
...najczęściej na kanapie. Miejsce wysiedziane, z kształtem pleców zarysowanym na poduszce. Wygrzane, "zaklepane". Zdarza mi się zasypiać tam na siedząco. Inne miejsce? Miejsce mojego syna, które kiedyś było moim - wysiedzianym, wyleżanym. W miejsce naszej dawnej sypialni powstał pokój Małego Johna. Teraz on tam śpi, nie ja. Ja zostałam przerzucona na kanapę.





2. czułości



 4. drobny szczegół
...(przez Picasę, której szczerze nie znoszę, zdjęcie zostało odwrócone do góry nogami. Gratulacje, durny programie graficzny, w którym przeróbek dokonywać nie można, bo przekierowuje do archiwum z ograniczonym dostępem... Ach!) Na zdjęciu poniżej plamka śliny w kształcie serduszka. Uchwycona na szybko, bo Marion przemieszczała się, znacząc swoją ścieżkę takimi kroplami.



Czasem szczegółem, który zwraca uwagę, jest coś z pozoru błahego: np. "zwykły" cień lampy. Potrafi przeobrazić się w różne kształty, pobudzić wyobraźnię...




5. wyjątkowe
...uwielbiam to ujęcie! Skok, a tuż po nim radosny śmiech i miękki, zamortyzowany upadek. Zabawa w pokoju dziennym, na łóżku rodziców i kanapie w jednym, to jedna z ulubionych aktywności MJ-a...




6. tak pachnie jesień
...czy zapach można... zobaczyć? Wierzę, że tak. Aromat jesieni - szczególnie mocno wyczuwalny rano i pod wieczór - gdy rosa jeszcze nie opadła, gdy czasem mgła otula miasto. Gdy promienie słońca (czy wschodzącego, czy zachodzącego) przebijają się przez pomarańczowe liście... Czuję ich wilgotny zapach... Miesza się ze świeżym, chłodnym powietrzem...




7. vintage
...nasz żołnierz prowadził rozmowę. Międzymiastowa. Numer wykręcał, obracając tarczą. So vintage.




8. tylko rano
...słońce tak oświetla ludzkie ciała.





9. ulubione
...muminkowe akcenty pochowane po różnych kątach. Tutaj saszetka z kawą. Mała Mi - ulubienica.




10. ja i ty
...czyli my, a w zasadzie wy - moi kochani mężczyźni...



11. atrybuty jesieni




12. noszę
...miało się tu znaleźć zdjęcie szarawej chusty, w którą motam Marion (takie w klimacie pierwszego zdjęcia z wyzwania), ale nie udało mi się go zrobić. Co nie znaczy, że nie noszę. Noszę. I to często. (Poniżej zdjęcie z tegorocznego ŁDF - relacja już wkrótce.)



14. w dłoniach
...kawa. Must have. Zwłaszcza kiedy za oknem szaruga, a dzień rozpoczyna się jeszcze przed wschodem słońca (albo niemalże razem z nim). Małe uzależnienie. Chwila dla siebie. Moment, kiedy płyn przelewa się przez gardło i rozchodzi po ciele...




15. gadżet
...sporo ich. Popularnie nazywane zabawkami, gryzaczkami, maskotkami, grzechotkami... Zwał jak zwał. Wszystko może być świetnym gadżetem łączącym różne funkcje (uspokajacz, zajmowacz czasu, aktywizator, edukator... można wymieniać dalej). (Powinnam była zrobić zdjęcie folii bąbelkowej: swego czasu to była najlepsza rzecz w rękach dzieciaków. Lepsza od niejednej zabawki!)