12/11/2015

znalezione w sieci: drzewo genealogiczne

źródło: FINE LITTLE DAY blog (Elisabeth Dunker)

Blog Elizabeth Dunker nieustannie mnie inspiruje, podobnie jak jej wnętrza czy firma, za którą stoi. Pod choinkę zażyczyłam sobie już "FINE LITTLE DAY BOOK" i jak dzieciak przebieram odnóżami w oczekiwaniu na rozrywanie kolorowego papieru. Nim to jednak nastąpi, cierpliwie dawkuję sobie doznania, studzę emocje kartkowaniem wirtualnych stron. Kilka dni temu trafiłam na powyższe zdjęcie, przedstawiające skrawek showroomu/sklepu marki. Wiecie, co mnie zauroczyło? (Poza kompozycją, kolorystyką, kształtami i fakturami, bo przecież tak trudno mi zawsze odciągnąć wzrok od detali, zrezygnować z wyłapywania szczegółów...) Drzewo.

Na zdjęciu być może zwyczajne, ot, zwykła grafika, plakat taki, plansza zawieszona na ścianie, bo pasowało albo ktoś miał kaprys. Dla mnie jednak skojarzenie jest jednoznaczne: drzewo genealogiczne.

Niedawno udało mi się zdobyć prezent dla mojej Mamy: książkę-poradnik dla osób poszukujących swoich źródeł, zainteresowanych genealogią. Prezent trochę przypadkowy, bo wygrany w konkursie, ale nie mogłam przejść obok pozycji obojętnie. Podpytywanie starszych cioć, przeczesywanie domowych czy kościelnych archiwów... Moja Mama zbiera nie tylko zdjęcia w czerni i bieli czy sepii, kolekcjonuje również rodzinne opowieści i anegdoty, które składają się na historię naszej rodziny, moją historię. Jak ta romantyczna opowieść o - bodajże - prapraprababce, arystokratce, która zakochała się w malarzu kościelnych fresków i postanowiła go poślubić wbrew woli swoich rodziców. Została wydziedziczona, rodzina się jej wyrzekła, ale miłość zwyciężyła... Może to tłumaczy drzemiący we mnie romantyzm? Że to nie tylko kwestia płci, ale i genów, przeszłości rzucającej strzępki światła na teraźniejszość... W swojej szafie trzymam ukryty, zwinięty w rulon, arkusz soczyście pomarańczowego brystolu, na którym Mama wyrysowała drzewo genealogiczne moje i mojej siostry. Wiecie, że dotarła do naszych przodków urodzonych w XVIII wieku? Chciałabym przepisać to drzewo, nanieść nowe nazwiska, dorysować kolejne gałęzie. Elizabeth Dunker przypomniała mi o kreskach, formie, Mama o treści. Pora połączyć obie w jedno.

6 komentarzy:

  1. Marta, w tym roku zrobiłam sobie identyczny prezent, ale nie wytrzymałam i musiałam ją obejrzeć od razu. Jest cudowna, będziesz zachwycona :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojacie, teraz to już szlag cierpliwość trafi, coś czuję :P Jak dobrze, że mój Mikołaj mieszka w innym mieście! :P

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Trzymaj kciuki za mój zapał - by mi go nie brakło ;) Jak tylko skończę drzewo - na pewno podzielę się tym, jak wyszło :)
      Dziękuję za wsparcie!

      Usuń
  3. Bardzo dziękuje, ze o mnie wspomniałaś! Trzymam kciuki.


    pozdrawiam ciplutko,Suzi - merelysusan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę! Nie mogłam inaczej - uwielbiam akwarelowe malowidła, do tego wieńce... :>

      I ja przesyłam ciepłe uściski :*

      Usuń